Upadłość konsumencka, a oczekiwania.
Od wejścia w życie nowych przepisów co do tzw. upadłości konsumenckiej upłynęło już ponad 30 dni. Pojawia się pytanie o to jakie w praktyce skutki wywołało wejście tych przepisów. Jakie były oczekiwania konsumentów, próbujących przymierzyć się do złożenia wniosku o ogłoszenie upadłości, a jaka okazała się rzeczywistość.
Jeszcze w grudniu wiele sądów i prawników specjalizujących się tematyce upadłościowej spodziewało się wręcz zalewu sądów wnioskami o upadłość konsumentów. Słyszało się przy tym wiele bardzo pozytywnych ocen nowej regulacji. Wskazywano, że wreszcie mamy zmiany do prawa upadłościowego na miarę UE.
I co?…
Jako praktycy obserwujemy brak entuzjazmu po stronie potencjalnych upadłych. Po pierwsze brak jest wiedzy o istocie zmian nowej regulacji ustawowej, co więcej lobbing bankowy jest tak silny, że swoimi wypowiedziami miesza w umysłach naszych obywateli i przedstawia nieprawdziwy obraz konsekwencji upadłości. Dużo takich wypowiedzi pojawiło się ze strony banków zwłaszcza po ostatnim dramatycznym załamaniu kursu złotówki wobec franka. Bankowcy wypowiadali się, że upadłość konsumencka nie jest dla kredytobiorców rozwiązaniem bo nie umarza wszystkich zobowiązań, bo upadły będzie potem napiętnowany itp.…. Przeciętny „frankowiec” jest wiec w ten sposób zniechęcany do sięgnięcia po wiedzę o upadłości bo to i tak nic nie da…..
Gdzie zatem jest prawda? Wydaje się ona oczywista. Wystarczy przecież przeczytać dokładnie przepisy regulujące to postępowanie. Przede wszystkim zwracam uwagę, że w zbiorowej świadomości Polaków zapadł obraz dotychczasowych zupełnie nieżyciowych przepisów, które sprawiły w praktyce że ta regulacja była tak naprawdę martwa. Obecnie do Polaków nie może się przebić informacja, że nowe przepisy zmieniły lub wręcz zrewolucjonizowały obraz tego postępowania.
Mało kto ze stąpających twardo po ziemi Polaków chce uwierzyć, że nasz polski ustawodawca wprowadził przepisy, które pozwalają umorzyć paręset tysięcy, a nawet parę milionów złotych długu wynikającego np. z niespłacanego kredytu bankowego. Pamiętajmy, że w dużej części chodzi o dramatyczne sytuacje życiowe dłużników. Chodzi o sytuację obywatela, który wpadł w pułapkę nadmiernego zadłużenia (niezależnie od tego, czy z czysto ludzkiego punktu widzenia można to oceniać jako lekkomyślność czy tez zbytni optymizm w ocenie swojej sytuacji życiowej i finansowej) i który w chwili obecnej siedzi tak głęboko w spirali złego długu, że w normalnych realiach ekonomicznych nie ma już szans na spłatę choćby odsetek , a co dopiero długu głównego. Realnie jego dług będzie już tylko rósł. Jego sytuacja życiowa jest patowa. Nie ma żadnej motywacji, żeby próbować tzw. nowego startu życiowego np. szukać lepszej pracy, czy zakładać mały biznes. Bo i po co? Wie, że i tak każda dodatkowa kwota, którą realnie jest w stanie zarobić, zostanie przeznaczona na spłatę, z reguły zajęta przez komornika itp. Wie że ta spłata i tak nie będzie miała w końcowym rezultacie żadnego znaczenia, bo tylko zmniejszy szybko rosnące odsetki, które szybko nadrobią tą drobną płatność. Dłużnik wie, że życia mu nie starczy na spłatę długu, że pod względem finansowym jest skończony. A gdzie w tym wszystkim miejsce na chorobę konieczność pomocy dzieciom itp., itd.?
W praktyce widziałem setki wniosków pisanych do banków z prośbą o restrukturyzacje zadłużenia przez takich kredytobiorców. Przedstawiali uczciwie swoja sytuację, niczego nie ukrywali. Duża część tych sytuacji, to faktycznie dramaty życiowe, których normalnie człowiek w życiu nie oczekuje ani nie zakłada. Warto zauważyć, że większość z nich ubezpieczała swój kredyt, oczywiście za namową banku, ale z reguły ubezpieczyciele odmawiają wypłaty z jakichś mniej lub bardziej uzasadnionych powodów.
Z reguły bank nie wyraża zgody na wykonalną dla Dłużnika restrukturyzacje kredytu i rozpoczyna się procedura egzekucyjna. Z reguły za kredyt ponosi odpowiedzialność również małżonek lub partner życiowy głównego dłużnika i w ten sposób mamy zamiast jednego dłużnika całą rodzinę i potencjalnie dwie upadłości. Po licytacji mieszkania lub domu i spłacie zadłużenia okazuje się, że właściwie nadal jesteśmy winni prawie te same pieniądze. Jak to się stało że dług się nie umniejszył? Okazało się że „doszło” przewalutowanie, „karne odsetki” banku, kary umowne, zwrot kosztów windykacji, koszty komornicze……
Oznacza to, że czeka nas perspektywa ustawicznego towarzystwa komorników, którzy nadal nas „ścigają, nękają” bez perspektywy zmiany tej sytuacji w przyszłości. Dłużnik pyta się jak w takiej sytuacji nadal żyć i nie zwariować i mimo skali problemów nadal ma wątpliwość czy złożyć wniosek.
W stosunku do dużej części osób z punktu widzenia nie tylko rachunku ekonomicznego, ale perspektywy dalszego normalnego funkcjonowania w życiu nie ma się nad czym zastanawiać.
Pytanie czy ocalić mieszkanie (cztery ściany z betonu czy też cegły), które jest warte 200.000 PLN czy spłacać do końca życia kwotę co najmniej 600.000 złotych (takie sytuacje są wręcz typowe)!!!, mając ciągle nad głową perspektywę komornika, zajęcie wynagrodzenia, brak perspektyw rozwoju zawodowego i życiowego, możliwości pomocy dzieciom w ich życiu wydaje się być retoryczne.
Na czym naprawdę zależy typowemu człowiekowi? Dom jest tam gdzie żyje rodzina, gdzie jest miłość – może w wynajętym mieszkaniu, ale bez depresji, strachu przed jutrem i bez perspektyw życiowych.
Pamiętajcie! Zakończona upadłość konsumencka powoduje umorzenie wszystkich zobowiązań powstałych przez przed złożeniem wniosku o upadłość. Wyjątki od tej zasady nie mają dla typowego dłużnika żadnego znaczenia. W szczególności umorzenie będzie dotyczyło wszystkich zobowiązań wynikających z umowy kredytowej, a to z reguły to zadłużenie powoduje wpadnięcie dłużnika w sytuację bez wyjścia.
Każdy z Państwa powinien sobie odpowiedzieć na te pytania i podjąć właściwa decyzję.